piątek, 26 lipca 2013

Rodział 7

- Wygrała drużyna....! Jagody!
-YAYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY- zaczęliśmy się drzeć ze szczęścia.
- Ok, wyjdźcie wszyscy z kuchni, chcę porozmawiać z tą trójką - wskazałam palcem na Nialla, Harrego i Zayna. W oczach dwóch ostatnich widziałam strach. Pewnie się bali, że ich opieprzę.
- wyjaśnijmy sobie coś... - powiedziałam lecz nie dano mi dokończyć bo w tym samym czasie Zayn i Harry zaczęli się tłumaczyć, że przepraszają, że coś tam, że coś tam. Słuchałam ich z uwagą, lecz pod koniec ich heroicznego monologu zaśmiałam się serdecznie.
- Głuptasy! - przerwałam im - Ja wcale nie jestem na was zła!
- Jak to nie?! - zapytali ze zdziwieniem winowajcy
- noooo... To co zrobiłam, już od dawna chciałam zrobić - tu zerknęłam ukradkiem na Nialla, który stał w osłupieniu i tylko się przyglądał i podeczłam do niego. Dałam mu buziaka w policzek, na co on się zarumienił.
- Uuuuuuuu........ Zakochana para! - rzekli pozostali, którzy jakimś cudem przedostali się do kuchni
- A co, zazdrościcie? - powiedziałam ironicznie, kontem oka zerkając na coraz bardziej czerwonego Niall'a.
- Gdyby był to Louis, zazdrościł bym - rzekł loczek. Spojrzałam krytycznie na Louisa, po czym powiedziałam:
- nieeeeeeeeeee.... On ma Elke - uśmiechnęłam się
- To w końcu coś o nas wiesz? - zapytał Li
- Niall się wypaplał. Powiedział też że Li jest z Dani, Zayn z Perrie, a Harry z Taylor. A swoją drogą, co blondynek taki cichy? - Spojrzałam na blondasa i widziałam w jego oczach iskierki. Przyciągnął mnie do siebie, po czym złożył na moich ustach delikatny pocałunek <3
- Ooooooo. Applause please - Zachichotała Mary.

***

Następnego dnia obudziłam się i przeciąłnęłam leniwie i spojrzałam na miejsce obok. Tak, spaliśmy u chłopaków, to nie był sen. Mój blondas spał słodko chrapiąc. Mary śpi z Lou. O dziwo świetnie się rozumieją. Pochyliłam się i złożyłam na ustach Niall'a słodki pocałunek. Wyglądał prze- słodko. On obudził się i otarł oczy. Uśmiechnął się do mnie, po czym powiedział:
- Czyli to jednak nie był sen. Kocham cię- szepnął. Zaczęliśmy się całować. I nagle ktoś wszedł do pokoju.

____________________________________________________
Od dziś będę dodawała którsze, ale częściej. Naszła mnie wena, na prawie całe opowiadanie. :)

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 6



*** Słodkimi oczyma Słodkiego Niall'a *** (hahahahaha)


Chyba się zakochałem. Tak, to dobre określenie. "Chyba". Jak ją widzę, serce przyspiesza mi i czuję motylki w brzuchu. Tylko Ona pewnie tego nie odwzajemnia. Nigdy nie wiedziałem, jak się rozmawia z dziewczynami. Pewnie Harry, bądź Zayn mi ją odbiją. Ehh... Ja to mam ciężkie życie.


*** następnego dnia, wtorek, 11:00 ***

*** Oczami Jagody ***

Pojechałam z Marry do chłopaków. A co! Będę sie wpraszać! Hahaha... Jestem zua. Dobraa. Jestem kilka dni w Londynie, poznałam chłopców z sławnego boyband'u, a teraz wbijam im się na chatę! Lol. Jestem porypana. Puknęlam 5 razy w drzwi. Otworzył mi ledwo przytomny Niall. Pewnie dopiero wstał. On jest taaaaki przystojny! Był w samych, dresowych spodniach. Nie miał koszulki. Ale on ma pięknie wyżeźbiony tors!
-Hej, hej! - wyminęłam go i weszłam do domu. Popatrzył na mnie, jak na ducha po czym przytulił się do Marry.
-Co ty tu robisz? - zapytał nadal trochę śpiący
-A co? Nie mogę przyjść do kolegów? - zapytałam
-Nie no! Pewnie że możesz – odpowiedział szybko Niall – to ja tylko skoczę na górę się przebrać i zaraz wracam – dodał.
-Nie no spoko – uśmiechnęłam się.
-No to.... Wait a minute. - odwzajemnił uśmiech Niall.
-A gdzie chłopcy? - zapytałam, jak już był na pierwszym schodku.
-Śpią. Nigdy po imprezie tak często nie wstają – zatrzymał się.
-A ty? Też imprezowałeś? A tak poza tym. Kiedy znaleśli wczoraj czas na imprezowanie? - zapytałam.
-Nieee.... U mnie to normalka wstawać o 12. Jak wyszłyście, to oni poszli do klubu. – uśmiechnął się Niall i poczłapał na górę. Po jakiś 10 minutach usłyszałam, jak wchodzi do pokojów i budzi chłopaków. Jakieś 10 minut po pobudce zjawił sie na dole. Był ubrany w dopasowaną, białą koszulkę, która podkreślała jego mięśnie i czarne rurki. Do tego białe trampki. Wyglądał świetnie.
-Czeeeemuuuu taaak wczzzeeeeeśnieeeee naaaasss obbbuuuuudziiiiłaaaaaśśśś??? - zaczęłi jęczeć wszyscy oprócz Niall'a.
-Bo się właśnie w tej chwili zbieracie i idziemy do mnie do domu.- zakomunikowałam
-Eee.... Yyyy..... Ale my śniadania nie zjedliśmy – powiedział Horan drapiąc się po głowie.
-No to kurde ruszać leniwe dupska do kuchni! Albo czekajcie! Ja wam zrobie śniedanie – powiedziałam.
-To ja idę wystylizować moje włosy – powiedział zaspanym głosem Zayn.
-A jak z moimi włosami? - zapytał Harry.

Szczerze dopiero teraz to zauważyłam. Miał wyprostowane włosy, a jak Lou i Li zobaczyli, że się na niego paczę, wybuchnęłi śmiechem.
-To o co chodzi? - dopytywał Hazza.
-Yyyy.... Lepiej idź i przeglądnij się w lustrze. - powiedziałam chichocząc.

Harold nie wiedząc o co kaman, podszedł do wielkiego lustra w przedpokoju. Gdy siebie zobaczył wydarł się na cały dom "LIAM!!! LOUIS!!! ZABIJE WAS DEBILE!!! IDIOCI JEBANI!!!" Zaczął ganiać ich po domu z patelnią w ręku, a ja w tym czasie przygotowywałam naleśniki. Mniaamm... Pycha były. Pocieszyłam Hazzę i zaproponowałam, że mogę mu zakręcić włosy. Dodałam też, że proste włosy podkreślają zarys jego twarzy i, że dzięki temu wygląda przystojniej. Trochę go tymi słowami posieszyłam, ale i tak był nieźle wkurzony. O godzinie 13, jak już się chłopaki ogarnęłi, a Haroldowi troche włosy "znormalniały", poszliśmy do mnie. Zaczęliśmy oglądać Tytanica. Niall rozryczał się jak małe dziecko, przy pierwszych 30 minutach filmu. Nagle Zayn i Harry udali się do kuchni. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Skradałam się po cichutku w stronę kuchni. Podsłuchałam rozmowę. A brzmiała ona tak:
-Ej! Chcesz się założyć o coś? - zapytał Harry z chytrym uśmieszkiem.
-Zależy o co... - dopowiedział mulat.
-Który z nas pierwszy poderwie Jagode? - zaproponował Loczek.
-No nie wiem... Nie wydaje mi się, że na nas poleci – powiedział Zayn
-Poleci, poleci. To jak? Ten kto przegra, daje 100 dolców wygranemu. Co ty na to?
-Hmmm.... Ok. Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć.

Potem rozmawiali jeszcze. Jednak ja, zaczęłam pisać sms'a po słowach Hazzy "Który z nas pierwszych poderwie Jagode?" Wiadomość była zaadresowana do Niall'a, a brzmiała ona tak:
"Hej Niall! Wiem, że jesteś zajęty oglądaniem filmu, ale czy mógłbyś się po cichu zakraść do kuchni? To bardzo ważne! Jagoda." Po jakichś 10 sekundach zobaczyłam skradającego się Niall'a w moją stronę. Postanowiłam dać chłopcom nauczkę. Szepnęłąm cicho do blondyna: "Wejdź do kuchni, jak gdyby nigdy nic. Wejdę zaraz po Tobie. Później Ci wytłumaczę o co chodzi". Pokiwał głową twierdząco i ruszył do kuchni. Ja za nim.

-Patrzcie! To ON wygrał! - zwróciłam się do mulata i loczka.

Złapałam Niall'a za kołnierz, szepnęłam ciche "przepraszam" po czym wpiłam się w jego usta. To był długi i namiętny pocałunek, który On oddał. Chłopcy stali oniemiali.
-Nie jestem zabawką – powiedziałam wychodząc z kuchni. Niall szybko złapał mnie za nadgarstek i poprowadził na górę. Moja siostra (o dziwo) siedziała szlochając wtulona w płaczącego Louis'a. Ahhh... Co też emocje potrafią uczynić z człowieka.
-Co to było? - zapytał spokojnym głosem blondyn.
-No bo posłuchaj. Ja wchodziłam do kuchni, a tam chłopaki się o coś założyli.
-I co z tego? - wtrącił się Niall.
-Nie przerywaj! No więc tak. Założyli się o to, który z nich mnie pierwszy poderwie. Dziwne co? Chciałam im pokazać, że nie mają szans. Więc pocałowałam Ciebie. - zakończyłam swój monolog.
-Aha... - powiedział zgaszony – czyli to dla Ciebie nic nie znaczyło? - zapytał z nadzieją.
-Tak... Znaczy nie... Niall. Jesteś świetnym chłopakiem, ale wyjeżdżam niedługo i nie ma sensu na jakiś "romans". -zakreśliłam cudzysłów w powietrzu.
-Ah. Rozumiem. Idę na dół. - powiedział smuty.


Dokończyliśmy oglądać film i postanowiliśmy, że się w coś pobawimy. Z pięcioma dużymi dzieciami nie było o to trudno. Zaproponowałam konkurs kulinarny. Mary była sędzią.
Były dwie grupy. Ja, Niall i Louis kontra Harry, Liam i Zayn. Miałam pecha, ponieważ Harold był świetnym kucharzem. Nasza grupa (gr. 1) miała zrobić drugie danie i deser. A grupa przeciwna (gr. 2) przystawki i jakąś zupę. Najbardziej ja się śmiałam, gdy okazało się, że nie zrobią zupy, bo Liam boi się łyżek i ciągle się darł "Zayn! WEŹ TE ŁYŻKI! ZAYNNNNN!!!!" Ja się turlałam po podłodze ze śmiechu. Za to u nas Niall ciągle wyjadał składniki, a Louis ciągle dodawał marchewki. Nawet do deseru. Harry natomiast jako jedyny był spokojny i gotował. Poszłam z Lou na kompromis. Zrobimy ciasto w kształcie marchewki, a do ciasta lody mango. Powiedział, że ok.
A z Niall'em się umówiłam, że przygotuje o 2 porcje więcej wszystkiego. Na drugie danie zrobiliśmy lasagne. Powiem skromnie – była pyszna! A deser taki jak mówiłam. Też był dobry. Przeciwnicy zrobili rosół i jakieś grzanki. Moja siostra ogłosiła werdykt:
-Uwaga! Uwaga! Wygrała drużyna......!



___________________________________________________________________
The END! *tego rodzizału*. Coraz gorzej mi idzie pisanie. W tym rozdziale było duużo akcji... czekajcie na więcej! Do przyszłego tygodnia! <3

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 5


Nie minęło pięc minut, a Horanek wrócił z pytaniem.

-Jaki kolor lubisz najbardziej? Masz do wyboru beż, jasny brąz, czarny i różowy – powiedział
-Yyy... To chyba jasny brąz. A o co chodzi?- odpowiedziałam beznamiętnie.
-A nic. Już wracam – dodał
Pięć minut później był spowrotem i miał... Gitarę! Dla mnie! A na niej było wygrawerowane "Od Niall'a dla Jagody" Nie wiem, jak tak szybko ją zdobył, ale okej. To było slodkie. Rzuciłam mu się na szyję i dałam soczystego całusa w policzek. Zasłużył sobie na to. Pewnie gitara kosztowała fortunę! Jasno brązowa, doskonale dopasowana! Normalnie ideał! Zaprowadził mnie w pewne miejsce, kilkadziesiąt mertów od parku. Był tak śliczny staw. Usiadłam na jednym z kamieni, znajdujących się przy nim i zaczęłam grać. Bardziej brzdękać. Po chwili Blondasek do mnie podszedł, objął mnie i zaczął pokazywać różne chwyty na gitarze. Nie powiem, spodobało mi się to. W jego uścisku czułam się bezpiecznie. Nie! Nie mogę się zakochać! Wzdrygnęłam się i oderwałam od niego. Spojrzał na mnie zaskoczony i przeprosił smutno za jego zachowanie. Nie wiem czemu przepraszał. Kierowaliśmy się powoli w stronę domu. Milczeliśmy. Niall raz po raz na mnie spoglądał. Nie wiem, o co mu chodzi. Boże, ja nic nie wiem. Pewnie zastanawiacie się, czamu nie mogę się zakochać? Z chcęcią to wyliczę w punktach:
  1. Nie chcę "przelotnej" miłości.
  2. Nie chcę zakochać się w gwieżdzie Pop'u
  3. Nie chcę cierpieć, jak mnie skrzywdzi.
  4. Nie chcę mieć chłopaka.
  5. Nie znam Go dobrze.
  6. Nie chcę być panną "na jeden raz"
  7. Itp...
No więc rozumiecie mnie? Nie. Nie zrozumiecie mnie, ponieważ to Wielki Niall Horan! Gwiazda popu, za którego chce wyjść miliony dziewczyn! W tym milionie NIE MA MNIE! Dobra. Wróćmy do rzeczywistości
Niall po chwili zatrzymał się i zapytał:
-
Co jest ze mną nie tak?
-Yyy... A o czym mówisz? - zgrywałam głupa
-Dlaczego jak Cię przytuliłem, odskoczyłaś ode mnie jak oparzona? - podkreślił "Ode mnie"
-Wiesz... Nie znam cię zbyt dobrze, a ty na mój temat już trochę wiesz – uśmiechnęłam się lekko.
-Właśnie dlatego urządziłem ten wypad, abyśmy się poznali – powiedział – a tak poza tym to mi się podobasz – dodał tak cicho, że prawie tego nie słyszałam
-Słucham? Możesz powtórzyć to ostatnie zdanie? - poprosiłam, ale i tak wiedziałam co powiedział.
-Powiedziałem: Co powiesz na lody? - skłamał. Wiedziałam, że skłamał.-
-Hmm.. Okej, ale obiecaj, że tam mi coś o sobie opowiesz.
-Dobrze – uśmiechnąl się. Ależ on ma piękny uśmiech! Zaraz! Jagoda! Otrząśnij się!
Odwzjemniłam uśmiech. Poszliśmy do małej budki z lodami.
-No to na trzy czte-ry mówimy ulubiony kolor. Ok? - zapytałam
-Dobra. Trzyy.... Czte..... Ry! -krzyknęliśmy razem
-ZIELONY – znowu razem to samo. Spojrzeliśmy na siebie jak na wariatów, po czym zaczeliśmy się śmiać jak oni. (wariaci)
-Okeej... To może ulubione, Twoim zdaniem, dziwne słowo? - zaproponował Blondas
-Spoko. No majtki – znowu wybuchnęłam śmiechem. Popatrzył na mnie trochę zmieszany i dodał "moje też" cicho.
-To mamy wiele wspólnego – poruszyłam zabawnie brwiami
-Hahaha! No, tak! - ucieszył się Niall
-Dobra to może... Lubisz Justina Bibera? - zapytałam
-Oczywiście! A ty?- odpowiedział
-Też! - dodałam
-To rzeczywiście mamy wiele wspólnego! - krzyknął uradowany Blondyn.
Popatrzyłam za zegarek. Kurde! Już 18! Ciekawe jak sobie radzili chłopcy?
-Ej! Niall! Musimy już spadać! - potrząsnęłam chłopakiem
-Coo? Tak wcześnie? - zapytał chłopak
-Hahaha! Widzę że dobrze ci było ze mną – zaśmiałam się ironicznie

*** Oczami Nialla ***


Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia? Może to zabrzmi tandetnie, ale ja tak się zakochałem. Tak. Zakochałem się w Jagodzie. Nie moge oderwac od Niej wzroku. Ona chyba tego nie odwzajemnia. Czemu ten czas z Nią tak szybko minął?
-Aaa... Ty przyjechałaś do Londynu na stałe? - byłem ciekawy
-No.. Właśnie. W piątek wyjeżdżam – powiedziała już mniej entuzjastycznie.
-W piątek!? Nie będzie kiedy pozwiedzać, zaprzyjaźnić się... -powiedziałem
-Ja już zdążyłam się zaprzyjaźnić – uśmiechnęła się tak pięknie! Boże. Ona jest cudowna!
Kierowaliśmy się w stronę naszego domu (mojego i chłopaków).Ciągle ukradkiem na nią zerkałem.
-Jestem brudna czy co, bo się tak na mnie patrzysz? - zapytała
-Nie, nie. Wszystko jest dobrze – uśmiechnąłem się sztucznie. Pewnie ona nie odwzajemnia moich uczuć. Szkoda. Może jej się kto inny podoba? Pewnie Zayn. Wszystkie dziewczyny na niego lecą. A na mnie żadna, która jest prawdziwa i nie leci na kase i sławę. Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu.
Gdy byliśmy przed domem chłopaków i moim ona złapała mnie za rękę (w drugiej ręce trzymała gitarę) i pociągnęła mnie do drzwi wejściowych. Może to zabrzmi dziwnie, ale jak mnie dotknęła szułem tysiące motyli wirujących w moim brzuchu i przyjemne dreszcze. Strasznie się cieszyłem.


*** Oczami Jagody, 18:30, poniedziałek ***

Ja z nim jawnie flirtuję! Nie chcę, aby chłopak robił sobie nadzieję. Weszliśmy do domu chłopców. Zastał mnie większy harmider niż był. Hazza biegał w samych bokserkach (no jak tak można przy dzieciach?!) Liam spał, Malik całował się z jakąś fioletowo-włosą dziewczyną (no jak tak można?!) a Tommo gonił moją siostrę z wałkiem polanym dżemem. Nie chcę wiedzieć, co się stało pod naszą nieobecność. To było conajmniej dziwne. Jednak najdziwniejszy wydawał mi się śpiący Liam i ganiający Louis. Dobra pomijam że w domu jeszcze był kot <lol> ubrany w stringi. (no jak tak można?!) Zabrałam siostrę do domu, a ona zaczęła paplac jak to było fajnie, że nauczyli ją trochę angielskiego itp.. Popatrzyłam na telefon. Dostałam sms'a od Niall'a. Zgadnijcie co napisał?
"Powtórzymy to kiedyś? N." To napisał. Nie wiedziałam co mu napisać. A wię tylko napisałam krótko "Ok :) J."



*** Oczami Alison ***

Widziałam Go dziś na mieście! Był z jakąś inną lafiryndą! Już sobie znalazł zastępstwo! I jak ja go teraz odzyskam? Mam nadzieję że Sean mi pomoże... Jak nie, to wygadam wszystkim co zrobił na dyskotece rok temu! Jestem nieźle wkurzona! Pobiegłam szybko do domu (a byłam w parku).
- Sean! SEAN! SEAN!!!
-CZEGO SIE DRZESZ?! - wrzasnął
-Bo Ciebie potrzebuję! - powiedziałam z udawaną rozpaczą
-Będziesz mnie szantażować?
-Jak nie będziesz potulny jak baranek, to tak.
-Czemu nie przestaniesz się nade mną znęcać?!
-Dobra, dobra. Nie gadaj tyle tylko słuchaj. Jakaś dziewczyna dobiera się do mojego Niall'usia! Musisz uwieść tą dziewczynę, tak, aby nie dobierała się do mojego ukochanego! - powiedziałam.
-Czemu? Znowu jesteś zazdrosna? Weź daj spokój. Nawet tej dziewczyny nie znam. Tak, czy siak, nie będę wiedział gdzie ją znaleźć.
-Zaraz pokażę ci zdjęcie. Jutro NA PEWNO będzie szła do miasta. A ty na nią "przypadkowo" wpadniesz i zafundujesz przeprosinową szarlotkę, czy co tam chcesz. - objaśniłam.
-A skąd ty masz jej zdjęcie? - zapytał podejrzliwie.
-Śledziłam ich. - przyznałam się.
-Boże! Ty chora jesteś! - krzyknął. Nie wiem o co mu chodzi! Zrobi co mu karzę, albo puszczę do internetu filmik, co robił jak był pijany. Pewnie się zastanawiacie co robił? Dowiecie się w swoim czasie...

sobota, 20 kwietnia 2013

10 faktów.

FAKTY O MNIE

1. Mam na imie Jagoda i nie podoba mi się moje imie.
2. Boję się małych psów.
3. Jestem strasznie pyskata.
4. Boję się balonów.
5. Kocham One Direction i jak ktoś ich obrazi, to mu wytykam wszystkie wady.
6. Nie mogę żyć bez używania słów "KEVIN!!" i "Marcheweczki"
7. W  zeszłym półroczu miałam średnią 5.4 a teraz będę miała najwyżej 5.0. (To wszystko przez moich idoli!)
8. Jak nie poszaleję, to nie żyję. Jestem baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo szalona.
9. Mam przyjaciela i wierzę w przyjaźń damsko-męską.
10. Ciągle męczę rodziców i mówie że: "Jak 1D przyjadą do Polski, to muszę mieć bilet na ich koncert i na niego pójść. Nawet jak będę miała bilet i rodzice nie pozwolą mi iść, to ucieknę z domu.

wtorek, 19 lutego 2013

-Harry- cz.1

Przechadzałam się właśnie po parku. Wpadłam na fabułę nowego imagina. Miałam bardzo sławnego bloga o moich idolach, czyli o One Direction. Moim "ulubieńcem" był Harry. Jego loki były wspaniałe! Byłam na wszystkich koncertach, które 1D grało w Londynie - mieście w którym mieszkam. Kilka razy na koncercie Hazza puścił mi oczko.
   Szybko pobiegłam do domu. Otworzyłam i wlączyłam laptopa i zaczęłam pisac. A imagin był taki:

" Wybierałam się właśnie do mojego ukochanego chłopaka - Jason'a. Był taki kochany! Zawsze, gdy do mnie przychodził, dawał mi bukiet kwiatów! 
  Poczułam, jak mi brzęczy coś w kieszeni. Dostałam sms'a od Jason'a:

Było miło, ale się skończyło.
Znudziłaś mi się.
Nie przychodź więcej.

                               Jas.


Poczułam, jak słone łzy skapują mi po twarzy. Szłam zamyślona płacząc. Jak to mu się znudziłam?! Chciałam przejśc po pasach na drugą stronę ulicy. Nie zauważyłam czerwonego światła. Zatrzymałam się w połowie przejścia, ponieważ usłyszałam samochód pędzący prosto na mnie. Stałam tam jak skamieniała. Nagle usłyszałam zachrypnięty głos "UWAŻAJ!" Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Wtem owy zakapturzony chłopak, który do mnie krzyczał, rzucił się na mnie. "Przeturlaliśmy" się na drugą stronę ulicy. Samochód jechał dalej, jak gdyby nigdy nic. Byłam w szoku. Mój bohater zaczął na mnie krzyczec:
- Powinnaś uważac! - jednak gdy zobaczył zapuchnięte od łez oczy przytulił mnie i zapytał - nic Ci się nie stało? Jak masz na imie?
- [T.I]. Boli mnie kostka. - odpowiedziałam.
- A ja Harry - uśmiechnął się życzliwie. Dopiero teraz poznałam w nim swojego idola. Harrego Stylesa, chłopaka z One Direction. - Chodź. Musimy iśc obejrzec tę kostkę.
Chłopak wziął cię na ręce. Byłaś zaskoczona. Bardzo mile zaskoczona. 
- Jestem ciężka. Postaw mnie. Jakoś dojdę do przychodni - uśmiechnęłam się
- Jesteś lekka! Nie postawię Cię i nie idziemy do przychodzi tylko do mnie do domu. - odpowiedział.
- A czemu akurat do Twojego? - zapytałam.
- Bo chcę, aby chłopcy poznali taką piękną dziewczynę jak ty - pokazał te swoje dołeczki. Poczułam, jak rumieńce oblewają moją twarz. 

__ Jesteście z Hazzą parą już kilka miesięcy. Styles zabrał cię na szczyt wieżowca. Owe miejsce było ozdobione milionami róż. Było tak pięknie i romantycznie. Wielki Fan Kotów klęknąl przed tobą i zapytał:
- Czy zachciałabyś byc Panią Styles i miec gromadkę kotków? - otworzył piękne czerwone pudełko z pięknym pierścionkiem w środku.
- Oczywiście! - pisnęłaś i rzuciłaś się na niego z pocałunkami.

Mimo kilku potyczek, nadal jesteście kochającą się parą!"


Skończyłam pisac imagina dumna z siebie. Chciałabym tak miec... No cóż. Może jeszcze kiedyś znajdę księcia z bajki?



_________________________________________________________________________________
Pisac dalej tego imagina? Chcecie wiedziec, co potoczy się dalej? 
Przepraszam za błędy. :)

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 4


    -Co lubisz robić w wolnym czasie? - zapytał brązowooki
    -Hmm.. Grać na gitarze i pianinie, siedzieć sobie w ciszy i w spokoju na mojej polanie, słuchać jak ktoś gra na gitarze – wyliczyłam
    -Uuu... Mamy tu muzykantkę ! - krzyknął Lou.
    -Oj tam, oj tam. Zaraz tam muzykantkę. Brzdękam sobie... - szepnęłam speszona
    -A może, jak wrócimy, pokażesz nam jak grasz? - powiedział Liam. Kurczę, oni wiedzą gdzie ja mieszkam, a ja nie wiem gdzie oni mieszkają!
    -Aa.. Nie wzięłam ze sobą gitary.
    -No to przyjdź do nas! - krzyknął Niall
    -Nie, chłopaki, nie... Zbytnio się wstydzę.
    -Oj no weź! - krzyknęłi chórem.
    -Grr... A gdzie wy mieszkacie?
    -A tylko kilka domów dalej od Ciebie – Zayn posłał mi smajla.
    -No pięknie! I od dziś będziecie mnie nawiedzać? Ughh... - udawałam oburzenie
Kelner przyniósł nasze zamówienia- nie powiem, smakowało mi. Potem ruszyliśmy w kierunku domu chłopaków. Ale mieli wypasiony dom! Normalnie żyć, nie umierać. Mieli pianino i fortepian, kilka gitar, mini studio muzyczne, wielką plazmę, Xboxa, Ps3, tableto-komputer i jeszcze więcej! Ile oni musieli mieć kasy na to wszystko! Zagrałam im szybko jakąs piosenkę na gitarze. Nawet jej nie pamiętam. Po czym pożegnałam się, ponieważ było już późńo.




*** następnego dnia, 8:01, poniedziałek ***


Wczoraj wróciłam do domu trochę późno (Maryśka urządziła mi awanturę pt. "Gdzie ty się szlajasz po nocach?!", ale olałam ją). Moja siostra zabrała mnie dzisiaj do Nando's w poszukiwaniu "Nialla Horana". Wiedziałam, że o tej porze go tam nie będzie. Miałam rację. Wróciłyśmy do domu. Przebrałam się w kremowe rurki, białą bokserkę i beżowy sweterek. Do tego karmelowe trampki. O jakiejś 10 znowu wyszłyśmy. Moja siostra musi go spotkać, bo inaczej eksploduje. Ciągle tylko "No weź! Pewnie jak w Nando's będzie Niall, to z nim reszta chłopaków!" Pff... Bo mi się chciało po wczorajszej akcji wychodzić z domu. Poczułam wibracje w kieszeni spodni. Okazało się, iż Niall napisał do mnie. (N to Niall . J to ja)
N: Hej! Gdzie jesteś? Chciałabyś się spotkać? Tak bez chłopaków. :) Odpisz. N.
Szczerze od razu coś mi się bardziej podobał. Uradowana tym, że mnie zaprosił odpisałam szybko.
J: Ja? W Nando's. Moja siostra Was szuka ;p J.
N: Nando's to moja ulubiona restauracja i już miałem do niej iść. Czytasz mi w myślach ;) N.
J: Haha. To za ile się spotkamy?
N: Za 10 minut w Nando's?
Przypomniało mi się, że jestem tu z siostrą! I co ja teraz zrobię?
J: Niall, a czy chłopaki mogliby popilnowac na czas naszego wyjścia Marysię? Pliss. Nie mogę jej samej zostawić J.
- Z kim tak zawzięcie esemesujesz? Czemu to jest po Angielsku? NIALL? OMG TY ESEMESUJESZ Z TYM NIALLEM!? OMG! - zaczęła się drzeć Marysia. Przechodnie patrzyli na mnie i na nią, jak na wariatki. Nie dziwię im się. <lol>
N: Hmm... Sądzę, że nie będzie z nią problemów ;) N.
Chciałam już mu napisać "obyś się nie mylił...", ale postanowiłam, że nie będę mu niczego mówiła, bo jeszcze wystraszy chłopaków.
J: Przyprowadzić ją do was? J.
N: Okej, jak możesz, to ją przyprowadź. N.
J: Okej, to za jakieś 30 minut będziemy J.
N: Okej. Czekam N.
Że ON czeka? A chłopaki? No spoko. Never mind. Gdy dotarłyśmy na miejsce, przywitały nas pierzaste poduszki. Myślałam, że będzie to milsze powitanie, ale cóż... Marzyć zawsze można.
Zostawiłam siostrę, a sama udałam się "gdzieś" z Niall'em. Poszliśmy do Nando's. Ja zamówiłam colę i frytki a Niall frytki, hamburgera, naleśniki, 2 cole i deser lodowy. Ja się dziwię jak on to wszystko mógł zjeść!? Ja jak zjem 200 g cukierków, tylę 2 kilo -.-. A Niall? NIC! Kurdę, zazdroszczę temu chłopakowi. Jak Blondyn zjadł już frytki, lody i hamburgera (a ja mocowałam się z frytkami <lol>) zaczęła się rozmowa:
    -A... Kiedy ty miałaś... Om niom niom... Urodziny? - zapytał żując naleśniki.
    -Pamiętasz ten dzień, jak się poznaliśmy? Ten w samolocie?
    -Noo... Om niom niom. - powiedział wciąz glamiąc Niall
    -To dzień wcześniej – posłałam mu uśmiech
    -Czemu nie...! Omm. Powiedziałaś?! - krzyknął niall przeżuwając resztki naleśnika.
    -Bo nie było okazji – odpowiedziałam
    -No... Co powiesz na mały urodzinowy prezent? - uśmiechnął się zawadiacko Niall
    -Hmm... Zależy co to jest – poruszyłam śmiesznie brwiami. ZARAZ! Czy ja z nim flirtuję?
    -Okej, tylko dokończe naleśniki i wypiję colę i się zmywamy – uśmiechnął się Blondasek.
Byłam trochę zdziwiona. Nie wiedziałam, gdzie pójdziemy. Na początku miałam brudne myśli co do Nialla (If you know, what i mean ^^), ale później się opanowałam. Jak Horan dopił colę poszliśmy do sklepu muzycznego. Tuż przed wejściem do tego sklepu, Niall kazał mi poczekać naprzeciwko wejścia. Zgodziłam się. Nie miałam co robić, więc paczyłam się w telefon. Nie minęło pięc minut, a Horanek wrócił z pytaniem.





****************************************************
Sory, że tak długo. Byłam chora :/. Postaram się częściej dodawać rozdziały :D No to.... See you!

środa, 13 lutego 2013

Niall.

To jest taki "niby" imagin. Czemu? Ponieważ mi się śnił. Trochę bez sensu, ale zobaczymy co wy na to powiecie ;)
************************************************************

**Gdzieś w bliżej nieokreślonym czasie **

Masz chłopaka, którego wydaje Ci się, że kochasz.
Byłaś na imprezie. Zobaczyłaś blond czuprynę kołyszącą się pośród tłumu. Gdy osoba z ową fryzurą się obróciła, poznałaś w tej postaci swojego idola - Nialla Horana. Miałaś wtedy jakieś 18-19 lat. Chłopak uśmiechnął się do Ciebie i zaczął iść w Twoją stronę.
- Cześć piękna. Ślicznie wyglądasz. - flirtował z tobą. Byłaś nim zafascynowana i zauroczona. Zerwałaś ze swoim chłopakiem i zaczęłaś chodzić z Blondynem. Szybko, nie? Można powiedzieć - miłość od pierwszego wejrzenia.
Siedziałaś właśnie ze swoim teraźniejszym chłopakiem - Niallem Horanem z zespołu One Direction - w salonie i oglądaliście film. Nialler przyniósł 3 pączki. Dwa dla siebie i jeden dla Ciebie. Podczas jego nieobecności, jak szedł do toalety, nadgryzłaś Jego pączka. Gdy wrócił. Obraził się na Ciebie i zerwał z Tobą. Przez 1 głupiego pączka! Nigdy więcej już się nie spotkaliście.

/Jaga.


*******
Sory za takie bez sensu, ale wiecie. Nialler forever hungry. Nie moja wina, że mam popaprane sny. Raz mi się śniły dwa, martwe niemowlaki. Fajnie, co nie?
Dobra nie będziemy się zagłębiac w moją psychę. Ważne, że mój głupi sen opisany :D Śmiać mi się chciało, jak go jeszcze raz przeczytałam. No, ale cóż... No dobra. Komentujcie!

czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 3


Kiedy zeszłam na dół... po prostu zamarłam. Blondynek grzebał w lodówce. Harry, Louis i Zayn urządzili sobie bitwę na poduszki z których sypały sie pióra, a jedyny rozumny Liam siedział na kanapie i poważnie im się przyglądał. Gdy tylko mnie zobaczyli zrobili oczy 'a la kotek ze Shreka. Po prostu cudny widok. Nie, nie zdemolowany salon tylko pięć przystojniaków w nim. Z jednej strony byłam wściakła za zniszczenie poduszek, a z drugiej dziękowałam Bogu za takie szczęście.

- yyy... Wiesz... Bo my... Ten... No... Przepraszamy- chcieli wymgać się winowajcy od poduszek.

-Ha ha ha- normalnie tarzałam się po podłodze ze śmiechu. Jak mam takie głupawki nie mogę się opamiętać. Sama nie wiem, z czego się śmialam. Taki lekki napad.

- Yyyy... - chłopcy popatrzyli na mnie jak na jakąś idiotkę. Przestałam się śmiać i byłam trochę zawstydzona z mojej głupoty. No ale cóż. Taka już jestem.

- To gdzie idziemy? Nie chce mi się. Najchętniej to bym posiedziała w domu, pochrupała marchewki i pooglądała film- powiedziałam

- Toż to zbrodnia! Tylko ja mogę jeść marchewki w tym mieście!- zaczęło odbijać Louis'owi.
Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym ruszyłam w stronę drzwi. Znalazł się "dżentelmen" od siedmiu boleści. Zayn próbując być uprzejmy i otworzyć mi drzwi, tak się nimi (drzwiami) zamachnął, że mnie uderzył w nos. Trochę krwi mi z niego poleciało.

-Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Nie chciałem! Przepraszam!- zaczął zawodzić Zayn.

-Nic się nie stało – powiedziałam gorzko. Pierwsze spotkanie i od razu wtopa. Ehh... Ja to mam szczęście. Od razu podbiegli do mnie wszyscy chłopcy. Myślałam że chcą mnie zawieść do szpitala, tak się tym przejeli.

-Spokojnie, chłopaki! To tylko krew! Dajcie mi dojść do łazienki!
Tym całym zamieszaniem zbudziłam moją siostrę, która (O zgrozo!) zaczęłą piszczeć na ich widok, skakać, i uwieszać się na nich. Boże, ale się przez nią wstydu najadłam. Natomiast jak zobaczyła moją krew, króra ciekła mi z nosa, zaczęła krzyczeć (oczywiście w naszym ojczystym języku) "MÓJ BOŻE, JAGODA! CO CI JEST! WEŹ TĘ KREW BO ZARAZ ZEMDLEJĘ!". Jak powiedziała tak zrobiła. Zemdlała. Louis zaniósł ją na górę; za to byłam mu bardzo wdzięczna.
Liam przysiósł mi lód z zamrażarki i przyłożył do nosa. Podziękowałam mu skromnie. Potem poszłam do toalety umyć się z resztek krwi. Zeszło mi dobre pół godziny. Że tez ja muszę się tak grzebać!

-Ok, chłopaki, chyba nic z tego wyjścia nie będzie. Nie mogę zostawić siostry samej. Trudno. Może innym razem. A tak poza tym, to czy my się nie za mało znamy?

-No.... Może. Ale od razu wywarłaś na nas dobre wrażenie – potwierdził Lou. - to my będziemy sie zbierać.

-Ehh.. No to zmykajcie. Ja już sobie poradzę a wy sio! Już! Nie ma was- mówiłam żartobliwym tonem - jak coś to dzwońcie. - podarowałam im uroczego smajla, po czym poszłam na górę ocucić moją siostrę.
Kurczę. Poznałam pięciu świetnych chłopaków i, oczywiście, od razu ich spłoszyłam. Jezu! Ale ze mnie baranka! No cóz... I tak by mnie nie polubili. Jak tylko wyszli za drzwi, rozległ się dzwonek telefonu. Nieznany numer. No supeer.

-Haloo? - zapytałam

-Hej. To kiedy umówimy się na kawe? Obiecałaś nam! - krzyknął do telefonu Niall

-Dopiero co wyszliście ode mnie z domu, a już chcecie się umawiać na kawę?Ha ha ha! Prędcy jesteście! Nie możecie się beze mnie obejść! - mówiłam przez śmiech.

-No... Wiesz. Byliśmy z tobą nawet nie godzinę – powiedział Lou. - Zdążyliśmy się stęsknić- dodał Zayn

-Dobra, dobra.. Teraz tak mówicie! – chichotałam do aparatu
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę.Postanowiliśmy, że spotkamy się wieczorem, o18 w Nando's. Maryśka obudziła się o jakiejś 10. Zrobiłam sobie i jej śniadanie. Później ruszyłam z nią na zakupy. Nie powiem- jak na 12-latkę miała dobry gust. Wybrała dla mnie to. Uwielbiam takie proste stylizacje! Mary dla siebie wybrała to i to
Ona jest wysoką nastolatką, więc było jej w tym do twarzy. ( mi było by w tym lepiej, ale nie wnikam :D) Ja wybrałam sobie jeszcze to. Pochodziłyśmy jeszcze po sklepach.

*** godzina 15, centrum handlowe, raj dla mnie ***

-Maryśka! Wracajmy! Nogi mnie bolą – jęczałam

-Jeszcze jeden sklep! Plisss! U nas w Polsce nie ma takich świetnych ciuchów!

-Ej! Kasa nam się kończy! Chodź, bo całą kasę wydasz!
Mała niechętnie mnie posłuchala. Gdy przyszłyśmy (z buta!) do domu była już 16. Przestraszyłam się, iz moge się spóźnić. Tylko zaistniał problem – Mary nie może sama zostać w domu. W polsce mnie by to nie obchodziło i zostawiłabym ja na pastwe losu, ale jesteśmy w obcym kraju, a ja tak sie zachowywać nie mogę. Bo jak matka się dowie, to mnie zabije. Przebrałam się w to i poszłam porozmawiac z Maryśką. No bo kurczę, nie wezmę jej, bo zaraz będzie się uwieszała na każdym z nich. "Co zrobić!? Co zrobić?" gorączkowo myślałam. Nic jednak do mojego pustego łba nie przychodziło.  

-dam ci trzy dychy, jak zostaniesz w domu i zamkniesz drzwi na klucz pod moją nie obecność- powiedziałam. Nic innego nie przychodziło mi do głowy.

-Cztery i zgoda! - krzyknęła Mary. Co za podła małpa!

-Okej! Tylko masz nigdzie nie wychodzić i zamknąć wszystkie drzwi i okna! - krzyknęlam.

-A tak wogule... To gdzie wy wychodzisz? - sapytała dziewczynka

-A co cie to? Idę do baru cos zjeść

-No super! Ty będziesz się obżerała a ja tu będę siedziała!  

-Zamówię ci pizzę! NIE JĘCZ JUŻ! - zdenerwowałam się jej postawą.

O godzinie 17 wyszłam z domu i czaczęłam się kierować w stronę centrum. O 17:50 byłam już na miejscu i oczekiwalam chłopaków. Przyszli punktualnie. Przywitałam się ze wszystkimi przytulańcem i buziakiem w policzek. Pogadaliśmy troszkę po cyzm podszedł do nas kelner.

-Dzień dobry. Czy cos podać? - zapytał

-To co zawsze! - krzyknął uradowany Niall

-A dla pani? - tu kelner zwrócił się do mnie.

-Hmm... Ja poproszę to co oni – uśmiechnęlam się, a kelner coś zanotował.

-No to opowiedz nam coś o sobie – powiedział Zayn.  

-Mam na imię Jagoda i mieszkam w Polsce. Koniec sprawozdania – odpowiedziałam.

-Aaaa... Coś konkretnego? Np. Ile masz lat, do jakiej szkoły chodzisz, co chciałabyś robić zawodowo, jakich lubisz facetów – brunetów, blondynów, szatynów, brązowookich, niebieskookich, zielonookich,szarookich itp.

-Hahahaha! A co książkę piszesz? - nie chciałam odpowiadać na ostatnie pytanie...

-On tylko tak z ciekawości – bronił go Harry – A ja też chcę wiedzieć! - krzyknął uradowany z myślą, że mu powiem

-Lat 19, studia, nie wiem, nie odpowiem. - powiedziałam lekko rozdrażniona.  

-Jaki kierunek? - zapytał Harry

-A co cię to obchodzi? To moje życie, a nie twoje loczku – posłałam mu megga słodziachnego smajla.  

-Dobra już nie pytamy – rzekł Zayn – A... jeszcze jedno, malusieńkie pytanko...

-Jakie? - spytałam  

-Co lubisz robić w wolnym czasie? - zapytał brązowooki









___________________________________________



Tak więc jestem! Przepraszam za błędy ortograficzne. Jest taki błąd dotyczący kropek. Pisałam o tym wcześniej. Za to serdecznie przepraszam.
Dodałam rozdział dzisiaj i zapewne dodam jutro :) Piszcie o czym chcielibyście przeczytać na tym blogu. A więcc.... Do jutra ! :D

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 2.

Podsumowanie na początek :D Specjalnie dla Was dodaję jeszcze jeden rozdział dzisiaj <3
A i jest maly błąd. Zamiast myślników zrobiły mi się kropki. Mam nadzieję, że to nie będzie Wam przeszkadzać :)

*
*
*
*


- O MÓJ BOŻE! TO ONE DIRECTION!- niestety paplała po polsku i członkowie tej o to grupy spojrzeli na nią jak na wariatkę. Oni zorbili wielkie oczy, ryknęłi śmiechem po czym loczkowaty tak się do mnie zwrócił:
- oj, mała. Jaką słodką masz siostrzyczkę! Haha... Ale urodą to tobie nie dorównuje! - krzyknął. Wkurzyłam się. Podeszłam do chłopaka z lokami.
- jeśli jeszcze raz, powiesz do mnie mała, to ci zdzielę po twarzy, tak , że własna matka cie nie pozna! - krzynkęłam- I TYCZY SIĘ TO WAS WSZYSTKICH – dodałam. Na reakcję nie czekałam długo. Zamarli. Przerazili się. Tylko blondas nadal w spokoju pałaszował żelki.
- CO TY IM DO CHOLERY POWIEDZIAŁAŚ- zaczęła opierdzielać mnie siostra, ale puściłam jej słowa mimo uszu; zaszczyciłam ją tylko jednym zdaniem "nie bluzgaj". To była moja cała wypowiedź. Niestety ta jakże przyjemna cisza nie trwała zbyt długo, ponieważ dostałam czkawki.
Jak chłopcy to usłyszeli, zaczęli śmiać się w niebogłosy. Myślałam że zaraz zwariuję. Podeszłam do tego inaczej. Zaraziłam się śmiechem i zaczęłam się śmiać z przerwami na czkanie. Chłopaki zdziwili się z tego, iż się śmiałam, ale nie przeszkadzało im to. Wręcz przeciwnie. Dawałam im kolejną porcję śmiechu.

*** pół godziny później, w samolocie ***

Dopiero przestałam się śmiać. Wszyscy przestaliśmy się śmiać bo stewardessa nas co 5 minut uciszała. Ucichliśmy trochę, a jak postanowiłam, że zapoznam się z tymi ludźmi. Na początek chciałam się przedstawić:
- A tak w ogóle to jestem Jagoda.
- Jagoda? - zdziwił się ten z szelkami. Wymówił to tak śmiesznie, że chciałam wybuchnąć śmiechem.
- Taak. Wiem. Fajne imie.- tu się roześmiałam – a Wy? Jak macie na imie?
- to ty nie wiesz? - rozdziawił usta ze zdumienia mulat
- macie za wysoką samoocenę – odpowiedziałam na pytanie brązowookiego – To jak? Jak macie na imie?
-Ja Niall – oznajmił blondas
- Ja Louis. Dla przyjaciół Lou. - odparł ten z szelkami
- Ja Zayn. Może tak buziaka na przywitanie? - powiedział mulat z zadziornym uśmieszkiem.
- Ha ha ha... Miło mi Was poznać. A i Zayn. Pomażyć zawsze można. - posłalam mu słodki uśmiech
- To dokańczając. Ja jestem Liam a to jest...- odezwał się ten co mnie przepraszał
- Harry! Tak to ja. - powiedział loczkowaty
-ha ha ha... Miło mi Was wszystkich poznać. Tylko niepokoi mnie jedno... Czemu moja siostra jest tak strasznie cicho?
Okazało się jednak, że Maryśka zemdlała. Podejrzewam, iż to z podjary. No wiecie, nie codziennie spotyka się sławną grupę osób i rozmawia się z nimi jak ze starymi znajomymi.
- Chyba śpi...- powiedział Liam
- Raczej zemdlała – zaśmiałam się gorzkim śmiechem – ale taka jest spokojniejsza i grzeczniejsza. Nie budźmy jej.
Wdałam się w rozmowę z chłopakami, która zupełnie mnie pochłonęła. Nawet nie zauważyłam kiedy wylądowaliśmy. Moja siostrzyczka się ocuciła i tuż po lądowaniu zaczęła zasypywać chłopaków pytaniami- oczywiście po polsku. Oni byli strasznie zakłopotani a ja przyglądałam się temu z rozbawianiem. Powiedziałam do nich:
- nie martwcie się. I tak ona nie pyta o nic ważnego. Aha... Już wylądowaliślmy. Wysiadamy.
- NIEEEE.... Ale ja nie chce!!! Chłopaaaaakiiiii..... Zobaczymy się jeszcze? - zaczęła jęczeć Maryśka. Oczywiście po polsku- no bo jak by inaczej!
-A może kiedyś umówimy się na kawe, bądź do kina? - zapytałam One Direction
- Chętnie – wszyscy odparli zgodnie
- O to mój numer. Jak coś to dzwońcie – puściłam do nich oczko.
Wysiadłyśmy z samolotu. Wsiadłyśmy w taksówkę i pojechałyśmy do naszego tymczasowego domku.


*** następnego dnia , niedziela***



Z mojego pięknego snu wyrwał mnie telefon. Nie znałam numeru i nie wiedziałam kto może dzwonić o tak wczesnej porze. Spojrzałam szybko na zegarek. No bez jaj! Wskazówki wskazywały 7:45. W weekend nie można się wyspać?! Odebrałam telefon.

-Haloooooooo? - jęknęłam półprzytomna do słuchawki
-Hej! Tu my! Czy chcesz z nami wyskoczyc na miasto? - odparł jakiś męski głos
-A kto wy? Nieee! Spać.. Mhm mhm mhm... Spaaać – jęczałam
-A nie pamiętasz nas? Robię się smutny! Jak można nie zapamiętać Wielkiego Harrego? - odpar głos w słuchawce.
-Ja nie kontaktuje o tak wczesnej porze. Hej Harry. Niee... Tak wcześnie? Śniadania nie zjadłam a wy już mnie nękacie.
-Oj, nie przesadzaj. To podaj nam swój adres- Zrobiłam co mi kazał
-A po co Wam to?- robiłam się podejrzliwa
-Nie pytaj. Za pięć minut jesteśmy u Ciebie! Pa! - Harry szybko skończył rozmowę
Ucieszyłam się że to już koniec rozmowy. Ale zaraz... Powoli mój mózg wstawał do życia. Za pięć minut, CAŁE One Direction zjawi sie tutaj. A ja se leżę w łóżku z szopą na głowie w samej bieliźnie. Nie umyta. Nie ogarnięta. I na co ja czekam?! Na wróżkę, żeby tak jak kopciuszkowi, sprawiła mi piękną suknię? Ooooo... Nie skompromituję się. Wstałam z łóżka jak poparzona, pościeliłam i poszłam się ogarniać.


*** pięć minut później, Londyn, gdzieś w domku, bogata dzielnica ***


 DING DONG DING DONG- coraz natarczywiej ktos dzwonił do drzwi. Dało się usłyszeć konwersację. " A może nie ten adres? Może specjalnie podała nam zły by nas zbyć?" To na pewno oni. Podeszłam do drzwi wejściowych, zła że mogą obudzić moją siostrę, a tego nie chce. Byłam ubrana  w to, tylko miałam nie wysuszone włosy. Wiem. Normalnie Need For Speed. Otworzyłam drzwi a tam oni w całej swojej przystojnej okazałości.Im na mój widok szczęka opadła. Speszyłam się, ale było mi miło.
  • Woow... - wszyscy zgodnie odparli
  • Dzięki. Wy też – uśmiechnęłam się słodko.
Weszli do środka, a ja poprosiłam ich o 10 minut ciszy, żebym mogła wysuszyć moje długie włosy.
Kiedy zeszłam na dół... po prostu zamarłam.

Rozdział 1.

Był właśnie ostatni dzień szkoły, czyli 28 czerwca. Właśnie szykowałam się do szkoły. Pospiesznie włożyłam do torby drugie śniadanie i ruszyłam do tego okropnego instytutu. Jestem pewna, że większość nastoletnich ludzi nie lubi szkoły. A tej większości jestem ja. lecz wreszcie ta męka się dzisiaj skończy. Nie uczę się genialnie, ale stopnie mam nie najgorsze. Mam długie, proste ciemne włosy i duże brązowe oczy. Można się w moich oczach zatracić na dobrą godzinkę. Jestem wysoką, chudą nastolatką. Cery nie mam idealnej. Maluje się. Nie, nie nie nakładam tony podkładu, tylko lekko rzęsy mascarą i usta machnę błyszczykiem. Uwielbiam look typu smoky eyes, lecz maluję się tak tylko na specjalne okazję. Jestem bardzo dobra z angielskiego. Moja klasa planuje wycieczkę do Londynu, więc chętnie tam pojadę.
Gdy szłam rozmyślając o moich rozterkach miłosnych (ni z gruszki, ni z pietruszki). Do znienawidzonej instytucji nie miałam daleko, bo tylko czterysta metrów, ale jak dla lenia to ciężki wysiłek ;).
Zadzwonił mój telefon. Okazało się, iż moja BFF (best firends forever) musiała się pochwalić, że na jakiejś imprezie wyrwała faceta, a teraz ma kaca, bo się upiła i nie przyjdzie do szkoły. Oczywiście nie zaskoczyła mnie. Zawsze po weekendzie ma kaca, ale jakoś przychodzi do szkoły i wytrzymuje tę mękę. No nic nie poradzę. Doszłam do budynku, weszłam do szatni, zdjęłam sweterek i zmieniłam buty. Spóźniona poczłapałam do klasy. Weszłam do pokoju :
- przepraszam za spóźnienie pani profesor – powiedziałam do nauczycielki
Ona zaś spojrzała na mnie groźnie i kontynuowała swój monolog. Nie będę opisywała jak mi minął dzień w szkole, tylko powiem, że było nudno.


*** kilka godzin później, około godziny 18 ***


OmfG. Ależ się w tej budzie wymęczyłam. Teraz tylko odpoczynek przed kompem. Oj mój ukochany laptop.
Zapomniałam Wam dodać, że dzielę pokój z moją o siedem lat młodszą siostrą. Boże, jaka ona upierdliwa. Ciągle "ale ja kocham One Direction!" bądź "SIOSTRA! Kiedy masz wycieczkę do Londynu? Zabierzesz mnie? Pls... Chce poznać One Direction" albo jeszcze lepiej "złaź z laptopa! Chce teraz posłuchać piosenek One Direction! Ohhh... Ależ ten Zayn jest słodki" Ja mam 19 lat, więc wiecie jaka to różnica. Ja tam do tego One Direction nic nie mam. Mają nawet znośną muzykę, ale jest ona przesłodzona. Jedyny kawałek, który mi się na serio podoba to "A live while we're young".
Wracając; dziele z nią pokój. Moja połowa, jest znośna. Mam zielono-białe ściany. U mojej siostry- O MÓJ BOŻE! Cała ściana koło łóżka obklejona plakatami 1D do tego różowe ściany i 5 portretów pięciu chłopaków. Chyba domyślacie się z jakiego zespołu?
No więc, dzielę z moją siostrą, także mojego ukochanego laptopa. Wchodzę ja YT, ponieważ chcę posłuchać muzy i na powitanie
"utwory wybrane dla ciebie:
-One Direction- Gotta be You
-Wywiad z One Direction
-One Direction na czerwonym dywanie"
To mnie powoli denerwuje. Rozumiem zauroczenie, ale żeby oglądać ich fejsy cały czas?! Zamknęłam ze wściekłością laptopa i popatrzyłam na przeciwną stronę pokoju. Boże. Czemu oni się tak gapią?! Cały czas od rana do nocy! Chciałabym żeby ta wycieczka do Londynu była jutro. Miałabym przez okrągły tydzień moją siostrunię z głowy. Oj jak to było by fajnie! Zero jęczenia! Ehh... Pomażyć zawsze można. Zaraz! Stop. W piątek mam urodziny! Taak! Może w ten jedyny dzień zbyt bliska mi psycho fanka da spokój i nie bedzie ciągle paplała o tym 1D? Pełna nadzieji postanowiłam, iż wezmę długą kąpiel.

*** po kąpieli, około godziny 21 ***

Odprężyłam się i w takim stanie położyłam się spać. Pomyślalam "Może TEN dzień, dzień moich urodzin będzie inny? Może wyrwę się od rzeczywistości i poszybuję w krainę marzeń? Może?"
Zasnęłam. I tak zaczeła się moja przygoda...

*** kilka dni później, piątek ***

Tydzień minął mi zaskakująco szybko. Nim się obejrzałam nastały moje urodziny! Od rana na mojej twarzy gościł wielki smajl.
Szkoła mineła mi jak zwykle- powolnie i nudno. Gdy przyszłam do domu, o dziwo, cała moja rodzinka była w komplecie. Czyli ja, mateczka i siostrunia. Ojciec odszedł od nas, gdy mała miała zaledwie rok. Utrzymuje z nami kontakty i mieszka w małej wsi pod Londynem. Dlatego też chcę tam pojechać. Wracając do wydarzeń w domu. Mama mnie zaskoczyła tortem na którym widniał napis "Szczęśliwych 19-stych urodzin Jagoda!". Poczułam jak mi łezka sie w oku kręci. Nie spodziewałam się niczego takiego.
-A teraz prezent córeczko!- powiedziała moja rodzicielka, po czym podała mi kopertę. Nie powiem – zdziwiłam się. Szybko otworzyłam kopertę i moim oczom ukazał się bilet! DO LONDYNU! NA TYDZIEŃ! Miałam taki zaciesz jak nigdy wcześniej. Do tego leciałam I klasą. Nie wiedziałam, że moją matulę stać na takie poświęcenie. Minus był taki, iż była przesiadka w Berlinie, ale i tak cieszyłam się jak małe dziecko. Uściskałam mamę i zaczęłam sobie nucić pod nosem "Jadę do Londynu. CZA. Jadę do Londynu. CZA" Jednak z mojego stanu wyrwała mnie rodzicielka:
-... ale jedziesz ze swoją siostrą...- dokończyła.
- CO?! Ale... ale... ale... ale... CO!?- zaczęłam się jąkać. Nie chciałam uwierzyć, że będę przez okrągły tydzień wysłuchiwała jej paplaniny o tym zespole.
- Albo lecisz z Marysią, albo wcale nie lecisz. - moja mama zawsze musi postawić na swoim.
- Ughh... Niech będzie! Kiedy mamy wylot?
- Jutro rano, Jagóko- ucieszyła się mateczka
-COOOO?! Muszę się spakować! Maryśka! TY TEŻ! - krzyknęłam
Mała nic nie powiedziała tylko grzecznie pomaszerowała do naszego pokoju i zaczęła się pakować. Ja zrobiłam to samo.



*** sobota, rano, lotnisko ***

-Szbko! Nie możemy się spóźnić na odprawę! RUSZAJ SIĘ MARYŚKA BO CIE TU ZOZTAWIE!!!- ryknęłam.
Na szczęście zdążyłyśmy w ostatnim momencie.


*** kilka godzin później, w Berlinie ***

-Jaaagooodaaa! Wylądowałyśmy. Możemy juz wychodzić z samolotu. - Zaczeła krzyczeć mi do ucha moja młodsza siostra.
Nie powiem, podróż była bardzo luksusowa. Pierwsza klasa to jest coś! Wysiadłyśmy z wielkiego blaszaka. Nasz samolot do Londynu spóźniał się. Czekałyśmy. Usłyszałyśmy głos mówiący po angielsku "samolot z Berlina do Londynu będzie opóźńiony. Za około godzinę przyleci. Przepraszamy za utrudnienia". Poszłyśmy więc do jakiejś kawiarni. Maryśka wzięła ciasto czekoladowe a ja dużą latte. I tak czekałyśmy na samolot.


*** jakąś godzinę później, około godziny 12, w samolocie ***

Usiadłam wygodnie w fotelu. Za sobą miałam jakiś rozwydrzonych nastolatków. Ughhh... Jak ja nie nawidzie takiej dzikiej młodzieży. Podejrzewam że byli w moim wieku. Śmiali się ciągle i pokazywali na mnie palcem. Nie mogłam wytrzymać już z tymi buszmenami
- Uspokujcie sie! Jesteście w samolocie, a nie w dziczy! - ryknęłam w języku angielskim
- uu.... Jaka zadziorna. Do tego jeszcze ładna. - powiedział jeden z nich. Był mulatem. Nawet przystojny, ale nie lubię jak ktoś mówi do mnie w taki sposób.
- Dżizas... Możecie się zachowywać NORMALNIE? Chciałabym w spokoju rozkoszować się widokami i przy odrobinie szczęścia zasnąć! - po czym odwróciłam się bez słowa, włożyłam słuchawki do uszu i puściłam muzykę. Po chwili poczułam jak ktoś mnie szturcha w plecy. Jakiś koleś z ogoloną głową, ale nie łysy zaczął mnie przepraszać za zachowanie jego kupmli. Pokiwałam głową na znak, iż przujmuję przeprosiny po czym utonęłam w świecie muzyki.


*** 2 godziny później ***
Moja siostra była wyjątkowo cicha.Powodem było, iż ona zasnęła. Ja chyba też. Ona nadal śpi. Ze snu wyrwały mnie głośnie śmiechy zza moich pleców. Gdy sie odwróciłam, nawet nie dano mi dojść do słowa, tylko jakiś koleś z lokami zaczął wołać:
- ooo! To ta ostra laska która próbowała nas uciszać! Haha! Jak się spało mała? - tu zwrócił się do mnie.
- Nie wiedziałam że przeszliśmy na ty!- warknęłam- dla waszej- i tu przejechalam wzrokiem po wszystkich członkach bandy- wiadomości. NIE lubie gdy ktoś mówi do mnie "laska" bądź "mała". Więc proszę was o ciszę niewychowane dzieciaczki. Dajcie mi święty spokój, bo nie ręczę za siebie! - ryknęłam. No i w tym momencie musiałam obudzić moją siostrę, która momentalnie rozpoznała naszych "sąsiadów". Zaczeła piszczeć:
- O MÓJ BOŻE! TO....!



Następny rozdział dodam za tydzień :) 
Przepraszam za błędy ortograficzne. Pierwszy raz cos takiego piszę :)